Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Eryczek z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 4298.85 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 26.14 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Eryczek.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2011

Dystans całkowity:672.56 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:23:29
Średnia prędkość:28.64 km/h
Maksymalna prędkość:50.23 km/h
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:134.51 km i 4h 41m
Więcej statystyk
  • DST 95.98km
  • Czas 03:21
  • VAVG 28.65km/h
  • VMAX 50.23km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spacerowo w ciepły dzień po pracy.

Środa, 28 września 2011 · dodano: 29.09.2011 | Komentarze 3

Dzisiaj wraz z Romkiem i Adamem pokręciłem w okolicach Głębokiego. Wraz z Romkiem ustawiłem się na 16 pojeździliśmy sobie trochę, następnie od około 17:30 lub nawet 18 dołączył do nas Adam. Troszkę pogadaliśmy, później zająłem swoją koronną ostatnią pozycję w szyku i w szybkim tempie pojechaliśmy na Dobieszczyn.
Tam jechałem jako drugi bo Romek z Adamem jechali obok siebie i cały czas trajkotali. Mi to nie przeszkadzało, że ze mną nie rozmawiają bo i tak wolę nic nie gadać tylko jechać więc w to mi graj! :).
Parę kilometrów przed tablicą (ponoć 4 lub 5) Tanowo chłopaki postanowili, że mnie puszczą do przodu. Rozochocony tym faktem postarałem się mocniej podciągnąć i prędkość zwiększała się proporcjonalnie. Zażartowałem, że rozprowadzę ich przed tablicę i niech walczą… i tak zostało :). Schodząc ze zmiany miałem ponad 37 i mówię do chłopaków „tablica jest wasza do dzieła” i Adaśko ruszył z zaciśniętym zębem za Romkiem. Później prawie spadł z roweru bo mu się bucik wypiął …. :) i jak to on rzekł „ ehhhh standardowo przegrałem , może za rok….” na co Romek :).

Później na Głębokie i pod Miodową!

Dzięki za jazdę chłopaki to był TRENING CZUJĘ MOC…..


hahaha


NOT :)




  • DST 249.40km
  • Czas 08:43
  • VAVG 28.61km/h
  • VMAX 47.56km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dziś pojechałem tak jak lubię - samemu... :)

Sobota, 24 września 2011 · dodano: 25.09.2011 | Komentarze 4

Wycieczka długa ale to jest właśnie to co uwielbiam, pomalutku i bez spinania :) .

Kładąc się w piątek do łóżka przestudiowałem pogodę wzdłuż i wszerz i wiedziałem że pogoda będzie jak ta lala i nie będzie innego wyjścia, trzeba będzie pokręcić. Choć kładłem się jakoś schorowany, bolały mnie stawy i głowa to wiedziałem żeby się cieplej ubrać i może do jutra przejdzie.

Obudziłem się już po 8 rano zobaczyłem za okno i wiedziałem, że to jest ten dzień. Chciałem pojechać na wycieczkę więc nie dzwoniłem po „zawodowców” bo im takie tempo nigdy nie odpowiada :).

Ok 9.40 ruszyłem na Goleniów a konkretnie do Budna do mojej cioci. Miałem dla niej zaległy interes do wyjaśnienia , więc pierwszy krok to było uderzenie właśnie w te strony. Załatwiłem co miałem załatwić i zastanawiałem się gdzie uderzyć dalej.
Odezwał się kolega i powiedział, że jak nie mam co robić to mogę przyjechać do Drawna, gdyż tam od piątku nad jeziorem jest zlot motocyklistów. Długo nie zastanawiając się nad tym pomysłem bo dochodziła dopiero godzina 11 postanowiłem pokręcić w tamtą stronę.
Niestety jest to w ogóle innym kierunku niż Budno/Goleniów ale z braku laku i planów postanowiłem nie wybrzydzać tylko zakasać rękawy/nogawki i do dzieła.
Na 130 kilometrze miałem średnia ok 31 km/h co jak na mnie samotnego wojownika na takim dystansie było wspaniałą wiadomością. Później ta średnia oczywiście spadła ale who cares :) Eryk dla średniej nie jeździ. Po drodze na Drawno wpadłem do Choszczna zabierając Staśka na przejażdżkę, chłopina ledwo wrócił z pracy ale jazdy na rowerze z Erykiem nie odmówi :).
Przybyliśmy do Drawna pooglądaliśmy motorki i ruszyliśmy w drogę powrotną. Staśko odwiózł mnie do połowy mojej drogi powrotnej do domu. Pożegnaliśmy się i pojechałem samotnie do domciu, momentami kręciłem nawet pod 40 km/h nie wiem czy to przyszło z bananami, które jadłem czy coś innego ale było szybko jak na te kilometry w nogach.
Później standardowo przez Struga – Basen Górniczy – Wały Chrobrego – Rugiańska i już w domu. Było fajnie pogoda dopisała nikt nie poganiał… było bosko



TO WŁAŚNIE LUBIĘ




  • DST 120.18km
  • Czas 04:23
  • VAVG 27.42km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spacerowo numero due mit Romano.

Niedziela, 11 września 2011 · dodano: 11.09.2011 | Komentarze 2

Dziś podobnie jak wczoraj miało być spacerowo jak na niedzielę przypadło. Miała jechać z nami wielokrotna mistrzyni, czempionka i zdecydowanie najlepsza zawodniczka płci piękniejszej – The greatest and almighty Magdalena!. Jak się szybko okazało dziś miała gorszy dzień i nie chciała potowarzyszyć dwóm jakże pięknym dżentelmenom czyt. Ja i Romek :(.
Dziś znowu ciągnęło mnie nad morze gdyż była fenomenalna pogoda ale szybko zostałem poinformowany przez trenera, że już w domu obmyślił on trasę dzisiejszej wycieczki i nie biegnie ona w kierunku morskich karteli :). Jako iż jestem młokosem z lekkim wąsem :) nie było mowy o żadnej pyskówce która i tak by pewnie nic nie zadziałała więc posłusznie kiwnąłem głową przytakując dzisiejszej trasie.
Jak to zwykło bywać podczas naszych eskapad było więcej rozmów niż jazdy. Dzisiejszym tematem przewodnim były rozmowy o kobietach, co kto lubi i co kto z nas preferuje :). Jako że temat rzeka kilometry też szły jak rzeka. Pojechaliśmy na Stargard, następnie na Pyrzyce i do domciu.
Tętno Romana jak sam wspomniał było w takim miejscu jak to on określił (jak jem zupę to mam takie… ) więc można się domyśleć jak dzisiaj było :). Ogólnie zawodowo!... HAHAHAH.
Szybkie pożegnanie z Romkiem i do domu już samotnie, po drodze jakieś zwłoki na Basenie Górniczym przed przejściem dla pieszych. Mega korek ale Eryk jedzie jakby nigdy nic między autami. Wyszedłem na prowadzenie ale dopadły mnie blaszaki na Energetyków :).
Później Wały Chrobrego krótki postój by popatrzeć na zwiedzających i dalej w drogę. Podjazd pod Rugiańską idzie mi już bardzo łatwo toteż bez ziewania podjechałem go ino wartko :). DOM!
Dzięki za jazdę panie Romanie i do następnego.

Statsy:
120,18 km
4:23:36 czas ogólny
27,35 km/h v-śr
57,95 km/h v max.




  • DST 100.00km
  • Czas 03:36
  • VAVG 27.78km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spacerowo z coach'em vel Romano :)

Sobota, 10 września 2011 · dodano: 11.09.2011 | Komentarze 0

Nie raz zawiodłem już moją ekipę, umawiałem się i nie przyjeżdżałem ale w końcu zrozumiałem, że tak się nie robi więc od rana dręczyłem Pana trenera Romana czy ma ochotę pojeździć. Ja byłem już gotowy od 8 rano a on, że dopiero o 12 może coś podylamy…
Miałem zaatakować Bałtyk gdyż czułem się fenomenalnie i spokojnie bym sobie pojechał w samotności tak jak kocham, tak jak lubię ale koleżeństwo zrobiło swoje i poczekałem na trenera i ruszyliśmy gdzieś po jego stronie miasta.
Jak to się okazało pojechaliśmy we dwoje skąd wiedziałem, że to będzie więcej rozmowy niż jeżdżenia i tak też było. Nie zawsze trzeba zapierda….iIe się da można też humanitarnie :).
Po krótkiej wycieczce odstawiłem Romka pod klatkę i pojechałem na działeczkę, gdyż godzina jeszcze młoda. Tam po prostu odpoczywałem od zgiełku miasta i hałasu jakie ono wytwarza BLEEE :).
Zasiedziałem się tam około 2 godzin po czym przyjechałem na dzielnię.

Wyszło:
Równo 100km
Czas 3:36:46
Średnia V-ka 27,70 km/h
Maksymalna V-ka 60,22 km/h kiedy starałem się w dolnym chwycie dojść ucieczkę Romana z góreczki :).




  • DST 107.00km
  • Czas 03:26
  • VAVG 31.17km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mój debiut - Pętla Drawska 2011 I'm not a virgin anymore! :))

Sobota, 3 września 2011 · dodano: 10.09.2011 | Komentarze 3

Dodaję dopiero teraz bo jestem mega leniem i Ci co już mnie znają wiedzą, że taką mam naturę za co od razu z góry przepraszam :). Był to mój 1 i ostatni maraton tego roku, chciałem się sprawdzić no i się sprawdziłem ale od początku…

Dnia 3.09.2011 nadszedł ten moment by stawić czoła pierwszym zawodom kolarskim w moim życiu. Obawy były wielkie ale starałem się troszkę więcej pokręcić przed samymi zawodami co też uczyniłem. Wiedziałem, że jakieś tam przygotowanie mam jeżeli tak można to nazwać. Założenie było jedno nie być ostatnim i nie dać się objechać dziadkom z sakwami, śpiworami i Bóg wie czym jeszcze bo to oznaczało by EPIC FAIL z mojej strony :).
Wystartowałem z jedną z ostatnich grup gdyż jako czas przejazdu dałem sobie 4 godziny a dystans był tylko 107 kilometrów, ale lepiej być przezornym i założyć więcej co by później nie było. Z drugiej strony nie zakładałem, że będę gnał szybko do przodu gdyż jechałem z jedną osobą, którą znam przyszłym/niedoszłym teściem Panem Stanisławem Wesołym. Człowiek w kwiecie wieku lat 60 :), umówiliśmy się że pojedziemy mocniej niż zawsze ale będziemy starali trzymać się razem. Brzmi to niejednoznacznie ale tak też na trasie było :).
Start godzina 9:30 na kresce około 10-15 osób w tym jedna kobieta (respect) :). Start jak dla mnie zbyt szybki i od początku tempo około 40 km/h co jak dla mnie na początku jest nienormalne. Ale wiedziałem, że jak z początku odpuszczę to później będę musiał jechać sam.
Dołożyłem więc do pieca i starałem się trzymać z tyłu czwórki, która ostro pognaliśmy do przodu. Jechaliśmy na zmiany i pech chciał ale Pan Staszek około 20-25 kilometra pomylił drogi i grupa nam uciekła. Ale byłą między nami umowa więc poczekałem na Staszka około 2 do 5 minut i przyjechał z innego końca wioski :). Powiedział, że się zagapił i było za późno żeby hamować bo gnaliśmy wtedy ponad 40 dychy. Później już jechaliśmy spokojnie i to ja musiałem ciągnąc bom młodszy.
Jakoś się doczłapaliśmy do Piasecznika we trójkę po drodze jakiś suchodupiec się do nas dołączył i jechaliśmy we 3. Po raz pierwszy widziałem tak chudego kolarza do tego rower też miał całkiem w pytkę :). Ale jak to trener Romek mawiał „ Nie rower a technika zrobi z Ciebie zawodnika” powtarzałem sobie to na okrągło kiedy starał się mi uciec :) i o dziwo dawałem rady.
Zawsze tak mam, że rozkręcam się na koniec tak też było i tutaj. Od Piasecznika jechaliśmy we 3 i łykaliśmy kolejnych zawodników, też mieli wypasione rowery nawet były i te szybsze czerwone :) ale nie pod ich dupkami HEHE. Przed ostatnimi dwoma górkami przed tablicą Choszczno jadę już sam z suchodupcem.
Wiem że jak mu teraz nie ucieknę to będzie problem, ot taka walka między nami :). Wypijam resztki wody parę głębszych oddechów a tutaj suchoklates ucieka. Więc zagryzam ostro wargi i do dzieła szybko siadam na koło po czym następuje szybki zjazd a ja dysponuję dużo większymi gabarytami ostro podkręcam tempo by wyjść daleko na prowadzenie. Chuderlak łapie się na koło więc odbijam ostro w drugą stronę kierownicy głowa do tyłu byle by mnie nie złapał :). Uciekam bidokowi! Później jeszcze rondo, przed którym widzę jakichś 2 kolarzy. Mówię sobie, że tych też chętnie łyknę i sprytnie chowam się od wewnętrznej przed autobus i po bruku na rondzie wyjeżdżam przed nimi hehe :).
Wpadam na metę, słyszę klakę a później zauważam Magdę, Romka i Mikołaja, którego poznałem. Pewnie to oni te brawa opłacili hehe :). Gratuluję przyjazdu chuderlakowi, który ze spuszczoną głową rozmawia z ojcem i wójkiem :)
Po zawodach zjadłem obiadek sponsorowany przez organizatorów, a później grill i piwko w klubie Hawana w Choszcznie. Gdzie była bardzo dobra atmosfera… Szwagier z trenerem ostro zarzucali tematy, Magdę bolała głowa bo tylko litra wypiła i takie tam :).
Czuję że z taką ekipą na jakiejkolwiek imprezie można by było zrywać boki że śmiechu tak mocno, że hej! :).
Do zobaczenia w przyszłym roku!

Czas 3:26:04.21
Prędkość średnia 31.15km/h
Miejsce 15 w m2 I 101 w open